80 lat historii polskiego żeglarstwa - odcinek 4

Zbyszek Klimczak

W latach 60 i 70 - tych polskie żeglarstwo notuje wiele sukcesów. Szczegółowe ich omówienie znajdzie czytelnik w książce. Tutaj chcę raczej przypomnieć zmagania z oceanem, wiatrami i własną słabością żeglarzy, którzy przecierali nowe szlaki i nieśli polską banderę tak gdzie jeszcze nikt jej nie widział. Do omówienia staram się wybierać mniej więcej chronologicznie „kamienie milowe” w tej historii.

Najdłuższa w historii rejsów załogowych wyprawa „Śmiałego” do obu Ameryk W 1963 r Jerzy Knabe i Bronisław Siadek rzucili pomysł rejsu dookoła Ameryki Południowej dla realizacji bliżej jeszcze nieokreślonego programu naukowego. Wiadomo gdzie a po co to się okaże. Pomysł chwycił po wielu próbach i Polskie Towarzystwo Geograficzne zostało mecenasem wyprawy.
Naszym zadaniem jest opisywanie dokonań żeglarskich więc ważny aspekt naukowy zostawmy na boku. Jak zwykle rozpoczął się tor przeszkód i jak trudny to był bieg świadczy fakt, że dopiero 29 lipca 1965 r jacht oddaje cumy i rusza w swój niezwykły rejs. Kapitanem wyprawy zostaje Bolesław Kowalski a w charakterze kuka zamustrowuje Krzysztof Baranowski, posiadający już wówczas patent kapitański.
Również I oficer Tomasz. E. Romer posiada szlify kapitańskie. Osobliwe są dzieje zakwalifikowania się do załogi Krzysztofa Baranowskiego. Poprzednio zakwalifikowany na stałego kuka wyprawy kandydat odpada z powodu choroby i usilnie starający się o udział w wyprawie kapitan K.Baranowski zostaje przyjęty pod warunkiem, że na miejsce wakującego kuka. Kapitan przyjmuje ten warunek ale po małym wypadku poparzenia buntuje się i żąda wprowadzenia rotacji na tym stanowisku. Pozostali nie zgadzają się na to i wszystko co udaje mu się uzyskać to krótkie urlopy z kambuza. Można tylko się domyślać jak to rzutowało na atmosferę na jachcie a kto tego ciekaw niech poszuka książek z tej wyprawy, ponieważ napisali je (oczywiście subiektywnie) prawie wszyscy uczestnicy wyprawy w tym „Kapitan-kuk” Krzysztofa Baranowskiego. Jakby nie spojrzeć na fakt złamania umowy z kapitanem wyprawy, to zdarzenie rzuca pewien cień na osobę jednego z naszych najwybitniejszych żeglarzy. Być może to sprawiło, że potem żeglował jako samotnik.
Najbardziej miarodajnym źródłem jest książka Bolesława Kowalskiego Wyprawa „Śmiały” do otrzymania tylko w bibliotekach i antykwariatach. Gorąco polecam, bo dzieje wyprawy były fascynujące. Wyprawa trwała 459 dni w tym 207 dni w morzu. Pokonali trzy morza, dwa oceany, lodowce i tropiki. Nie brakowało chwil dobrych i tych złych a nawet awantur ale i męskiej twardej przyjaźni. Przebyli 22841 mil aby zacumować w ojczystym porcie 30 października 1966 r.

Leonid Teliga - drugi polski żeglarz- samotnik
W żmudnej pracy szkoleniowej, publicystycznej, dziennikarskiej a nawet rybackiej na Morzu Azowskim, Bałtyku i łowiskach afrykańskich, pracy w Komisji Rozjemczej w Phenianie, w umyśle Leonida Teligi coraz bardziej krystalizują się marzenia o dalekich rejsach. Ten jeszcze przedwojenny jachtowy sternik morski, w czasie wojny pilot RAF-u mógłby obdzielić swoim życiorysem wiele osób. W 1964 roku jego marzenia się krystalizują. Po okresie ciężkiej pracy nad zgromadzeniem środków na budowę jachtu , zamawia u inż. Leona Tumiłowicza dokumentację jachtu typu „Tuńczyk”. Jest to rozwinięcie znanego przed wojną „Konika Morskiego”. Piszący te słowa miał przyjemność zaliczyć w 1959 r na jachcie s/y „Pietrek”, właśnie tej konstrukcji, swój pierwszy rejs bałtycki i jeszcze dzisiaj trudno mi sobie wyobrazić rejs wokółziemski na takim jachcie - a jednak! W 1965 r zaczyna się budowa jachtu a w 1966 r w sierpniu jacht znalazł się na wodzie. Teliga ma na jachcie ważącym 5 ton zamontowany silnik „Penta” o mocy 5 KM ! Jeden „koń” na jedną tonę wagi jachtu (bez wyposażenia i zapasów żywności i innych!?). Dla porównania, dziś doradza się mazurskim żeglarzom dobór silnika w relacji 3 KM/ 1 tonę wagi jachtu. Pokonanie wszystkich trudności w celu ostatecznego przygotowania jachtu do wyjścia to normalna gehenna wszystkich jego poprzedników ale teraz nie było załogi, był sam. Wielu ludzi i instytucji dobrej woli sprawiło, że jacht w grudniu był gotów do drogi. Po raz pierwszy w sensie pozytywnym mamy do czynienia z udziałem PZZ ale mówiąc szczerze za tym szyldem stała Pani Danuta Zjawińska, prawdziwy szef wyprawy. Ze względu na późną porę jacht zostaje przetransportowany na pokładzie statku do Casablanki. W dniu 25 stycznia 1967 roku o godzinie 1515 „OPTY” oddaje cumy i rusza w rejs. Opis tego rejsu przekracza możliwości i zadania jakie postawiłem przed sobą opracowując ten materiał. Kto nie przeżył tego rejsu czytając Samotny rejs „Opty” Leonida Teligi, niech uczyni to teraz. Chwile grozy przeplatały się z tak pięknymi chwilami jak ta na poniższym zdjęciu.

20040310Teliga_Tahiti
Leonid Teliga na Tahiti.

Ten rejs to popis olbrzymiej siły woli, wysokich kwalifikacji, uporu, ludzkiej solidarności i zwykłego łutu szczęścia. Do tego dochodzi walka i pokonywanie pierwszych groźnych zwiastunów straszliwej choroby. „Opty” rozpoczynający rejs jako kecz kończy jako slup, po utracie bezan masztu w czasie 3 minutowego tornada. W dniu 5 kwietnia1969r o godzinie 1115 po kilkakrotnie powtórzonych obserwacjach słońca na pozycji 23º56’ N i 23º25” W „Opty” zamknął wielki okołoziemski krąg. Po 2 latach, 13 dniach, 21 godzinach i 35 minutach pierwszy polski i słowiański samotny żeglarz okrążył świat.
Choroba każe Mu się spieszyć ale marzenia o dobiciu do Gdyni na „Opty” musi porzucić. Chce przynajmniej zawinąć o własnych siłach do Casablanki gdzie zaczynał rejs. Udaje Mu się to najwyższym wysiłkiem woli i 29 kwietnia wchodzi na wody Casablanki. O godzinie 0737 zakończyła się ostatnia mila rejsu. Ogółem przebył 23629 mil aby wreszcie zacumować do burty polskiego statku „Sandomierz”. Powrót do kraju, natychmiastowa rekonwalescencja w szpitalu potem odznaczenia, spotkania w całym kraju i 21 maja 1970 r nadchodzi tragiczny koniec, lekarze wobec nowotworu są bezsilni. Została pamięć o wielkim żeglarzu i człowieku oraz „Opty” stojący w Centralnym Muzeum Morskim w Gdyni.

Koniec odcinka czwartego

Opracował na podstawie książki „Polskie jachty na oceanach” Aleksandra Kaszowskiego i Zbigniewa Urbanyi i własnymi uwagami opatrzył Zbigniew Klimczak

Kategoria: /